Patrzę na datę i nie wierzę własnym oczom. Beznamiętnie szyję kwieciste zestawy na wiosnę, która najprawdopodobniej zabalowała gdzieś w tropikach i ani myśli odwiedzić Europę. A przy ponurym świetle, które łaskawie spływa na nas już od pół roku, wszystkie kolory wydają się być nijakie, mdłe i szare. Dlatego gustuję w niezliczonych odcieniach czerni. I tu tworzy się fatalny związek przyczynowo skutkowy. Im bardziej jestem zewnętrznie czarny, tym bardziej wewnętrznie. Na pocieszenie dodam, że WINTER IS COMING, już w kwietniu. Z cyklu: nie masz o czym rozmawiać- rozmawiaj o pogodzie;)

